Masz rację. W ogóle ciekawi mnie, co by było, gdyby Rose była bardziej, jak Bernadette, a więc sprzeciwiała się ostrzej? W jednej scenie rozwozi pranie o skrzydle szpitalnym azylu i widzi, że innej matce zabierają dziecko. Może więc to było skrzydło, w którym leżała na początku filmu? W kolejnej scenie prosi s. Bridget o adres nowych opiekunów synka, by móc mu wysłać na urodziny choćby anonimowe życzenia, jakby sam azyl prowadził też ośrodek adopcyjny. Może więc był tam też sierociniec, jak w Tajemnicy Filomeny, a jej synek wciąż tam był, kiedy uciekała z Bernadette? I teraz co by zrobiła jej rodzina i azyl, gdyby:
1). jeszcze w szpitalu od początku nie chciała podpisać papierów, lub zdołała je w tamtej kanonicznej scenie podrzeć?
2). przy wcześniejszej ucieczce, lub tej kanonicznej z Bernadette, znalazła i wykradła synka, co mogłoby być możliwe, jeśli byłby jeszcze w sieocińcu? Mogłoby się to tym bardziej udać dzięki pomocy Bernadette, która w kanonie skutecznie przegania od siebie i Rose tamte dwie goniące je zakonnice, a potem załatwia dla siebie i niej pomoc krewnej.
W ostateczności - jak czytałam - był w tamtych czasach jakiś promil niezamężnych matek, które skutecznie odmówiły oddania dzieci.